Wystarczy je kochać! Proste, prawda? Dlaczego więc zadajemy sobie to pytanie niemal codziennie? Dlaczego zadają je sobie naukowcy?
„Kochaj je.” - radzi John Medina, profesor bioinżynierii w University of Washington School of Medicine, założyciel Center for Mind, Brain and Learning. Ale co znaczy to zdanie w ustach badacza mózgu? - Należy czytać je tak: „Spraw, by szczęśliwy był jego mózg” – wyjaśnia Izabela Kieś neurologopeda z Fundacji Słyszę Mówię Czuję. - A dokładniej, „by rozwinęły się sieci neuronalne w tych obszarach, które aktywują się, gdy dziecko kocha, współczuje czy cieszy się ze wspólnej pracy i ze zdobytych umiejętności.”
Tort ma warstwy - z czego składa się szczęśliwe dzieciństwo
Naukowcy w zasadzie zgadzają się co do tego, że poczucie szczęścia dziecka jest jak tort. Każdy z nas ma wielki wpływ na jego wielkość i smak, bo nasz neuroplastyczny mózg w o wiele większym stopniu niż płuca czy serce podlega licznym transformacjom. Nie tylko na skutek przeżyć, ale i w wyniku jego treningu. Ten tort możemy smakować z różnych stron, możemy wyczuwać jego różne składniki. Nie zmienia to jednak faktu, że składa się jakby z warstw. Wymienia je pionier badań nad szczęściem prof. Martin Seligman, były szef Amerykańskiego Stowarzyszenia psychologicznego:
Można też powiedzieć: „przyjemność”. To zupełnie prosta emocja. Czujemy ją np. gdy weźmiemy do ust kawałek czekolady lub gdy pochwali nas szef w pracy. Jeśli ktoś będzie podpatrywać pracę naszego mózgu, w takiej chwili zlokalizowane głęboko w kresomózgowiu prążkowie rozjarzy się na ekranie komputera czerwoną poświatą. Jednak natura nie wyposażyła nas wszystkich równie hojnie. Z różnych powodów te odczucia u jednych są silne u innych słabsze. Dlatego umiejętność przeżywania nawet najdrobniejszych przyjemności należy z dzieckiem ćwiczyć. Dziecko, które widzi, że jego tata szczerze cieszy się ze swetra w jelonki, który otrzymał od „mamy mamusi”, albo razem z całą rodziną kontempluje „smak” jazdy ruchomymi schodami (dzieci uwielbiają takie urządzenia) szybciej będzie odczuwało satysfakcję z drobnych wydarzeń, które składają się na codzienność. - Nie chodzi o to, by dostarczać młodemu człowiekowi ciągłych emocji, bez przerwy go stymulować - mówi Izabela Kieś. - Chodzi o to, by bez pośpiechu, razem z dzieckiem „wycisnąć” maksimum zadowolenia z najdrobniejszych przyjemności. Jeśli postawimy na ilość, a nie na jakość, wówczas dziecko będzie jak osoba otyła, która niski poziom przyjemności z jedzenia rekompensuje sobie jego ilością.
Druga „warstwa” to związek emocjonalny z najbliższą rodziną i przyjaciółmi, serdeczne odczucia w stosunku do znajomych i pozytywne w stosunku do nieznajomych. Obrazowanie mózgu wykazało, że pozytywna, głęboka relacja z innymi osobami stanowi pancerz chroniący „ja” dziecka przed paraliżującym działaniem strachu i bólu fizycznego. Daje ona siłę do nabierania dystansu wobec nękających również małego człowieka destrukcyjnych emocji i myśli. Dzieci otwarte na pozytywne emocje, mające wsparcie w najbliższych są bardziej uważne, skoncentrowane, spokojniejsze. Potrafią radzić sobie z oczekiwaniami wobec nich, wartościowaniem ich osoby i wewnętrznym poczuciem, że nie jest się wystarczająco dobrym. Potrafią świadomie regulować poziom aktywności przetwarzającego emocje ciała migdałowatego odpowiedzialnego również za procesy uczenia się i trwałego zapamiętywania. To silny wewnętrzny fundament, który daje dziecku szansę na skuteczną realizację stojących przed nim zadań w szkole i w gronie rówieśników.
Trzecią warstwę można określić słowami „praca i wolność”. Składają się na nią korzystanie przez młodego człowieka z własnych umiejętności dla osiągnięcia jakiegoś dobra oraz z pracą nad sobą. Dzięki tym aktywnym działaniom dziecko ma poczucie panowania nad własnym życiem, samorealizacji. Stąd już blisko do osiągnięcia życiowego sukcesu. Ale co to znaczy? Co znaczy sukces dla mózgu? Pierwsze miejsce na egzaminie? Samochód w nagrodę za oceny? Z badań wynika, że dla naszego „komputera pokładowego” o wiele bardziej liczy się sukces odnoszony w kontekście do innych ludzi niż przeżywany indywidualnie. Świetna ocena na egzaminie, wysoki poziom IQ cieszą, ale o wiele mocniej i dłużej jarzy się na komputerach ośrodek szczęścia, gdy w osiągnięcie sukcesu zaangażowane były takie cechy interpersonalne jak empatia, cierpliwość, wdzięczność, zdolność do współpracy.
Z czym to się je? Jak być szczęśliwym?
Szczęście to nie stan bezruchu, ale zespół procesów, których ośrodkiem jest mózg. – Dzięki nim ludzie potrafią w pełni rozkwitać nawet wtedy, gdy obiektywne warunki temu nie sprzyjają – pisze w „Nautronalnych mechanizmach szczęścia” prof. Richard Davidson dyrektor Laboratorium Obrazowania mózgu na Uniwersytecie w Wisconsin w Madison. Szczęście nie przychodzi więc z zewnątrz, nie można go podarować, bo jest wiązką impulsów elektrycznych przepływających gdzieś w głębiach sieci neuronowych.
Trening szczęścia
Fakt, ze szczęście to procesy chemiczno-elektryczne, które aktywują konkretne ośrodki w mózgu wynika ważny wniosek – bycia szczęśliwym trzeba się nauczyć. Rozwijanie i pielęgnowanie pozytywnych emocji wzmacnia główne sieci neuronalne. - Podchodzę do szczęścia nie jako do cechy czy stanu, ale jako do umiejętności nieróżniącej się od gry w tenisa. To da się wytrenować - przekonuje prof. Richard Davidson.
Oprac. Katarzyna Wierzba
Konsultacja specjalistyczna Aleksandra Błaszkiewicz-Okrągły, psychoterapeuta poznawczo-behawioralny, psycholog z przygotowaniem pedagogicznym
Niniejszy artykuł stanowi wyraz osobistych przekonań jego autora i nie zastąpi indywidualnej porady specjalisty. Przed podjęciem decyzji w Państwa sprawie zalecamy konsultacje ze specjalistą w danej dziedzinie.